6/2000
WIEK XX - BILANS OTWARCIA
Sierpc 1900

W ostatnim roku XIX wieku brak w Sierpcu wydarzeń przełomowych ale też nie był to rok gnuśnego bezruchu. Sporo było wydarzeń lokalnych, które emocjonowały a nawet bulwersowały miejscową społeczność.

Europa w 1900 roku stanowiła, z punktu widzenia sierpczan, oazę spokoju i stabilizacji - a jej część zachodnia i środkowa w szczególności. Zawieruchy wojenne owszem szalały ale gdzieś na odległych antypodach i związane były z końcowym już okresem ekspansji kolonialnej mocarstw europejskich, Stanów Zjednoczonych i dołączającej z powodzeniem do grona globalnych grabieżców Japonii Cały glob był już podzielony między mocarstwa, teraz zagarniano ostatnie kawałki tortu. Wielka Brytania - z niespodziewanie wielkim trudem i bolesnymi stratami - finalizowała podbój bogatych w złoto i diamenty republik burskich w Południowej Afryce a światowa koalicja mocarstw kolonialnych topiła w oceanie krwi powstanie Bokserów w Chinach. Obozy koncentracyjne dla kobiet i dzieci burskich organizowano w Afryce a ludobójstwo praktykowano w Chinach (głównodowodzący wojskami sprzymierzonych, feldmarszałek niemiecki v. Waldersee, zabronił, dla oszczędności nabojów, zabijać jeńców chińskich pociskami karabinowymi, byli zakłuwani bagnetami). To była na razie dla Europejczyków tylko papierowa egzotyka i papierowy horror. W Europie rósł dobrobyt i demokracja.

Wprawdzie we Włoszech, Hiszpanii i Rosji zdarzały się zamachy terrorystyczne anarchistów (właśnie w 1900 roku zabity został król włoski Humbert I) i rosły w siłę partie socjaldemokratyczne ale nie naruszało to podstaw istniejącego porządku. Nawet w najtęższych umysłach - nie tylko sierpeckich ale nawet paryskich, londyńskich czy też moskiewskich - nie zrodziło się w 1900 roku podejrzenie, że już za kilka lat (1905r. - wojna rosyjsko - japońska i rewolucja w Rosji) ta sielanka zacznie się rozpadać jak domek z kart, a za niespełna 20 lat Europa będzie wyglądać zupełnie inaczej.

Sierpc przełomu wieków był niewątpliwie miasteczkiem europejskim ale położonym w zakątku Europy najbiedniejszym i najbardziej zapóźnionym w rozwoju. I miasto (7800 mieszkańców) i powiat (67.900) były przeraźliwie biedne. Tutejsze "fabryki" były właściwie małymi warsztatami i zatrudniały łącznie w całym powiecie 74 robotników. Do największych zaliczały się cegielnie (5 zatrudniających razem 20 robotników), fabryka szkła we Władysławowie (11 robotników) i dwie wytwórnie guzików do żołnierskich szyneli (9 robotników). Powiat i miasto Sierpc były zdecydowanie najmniej uprzemysłowione w całej Kongresówce. Np. w sąsiednim powiecie rypińskim było zatrudnionych 222 robotników a w mławskim 305. Rynek zbytu dla licznych (około 300) malutkich rzemieślniczych warsztatów rodzinnych i sklepików (ok. 120) był bardzo ograniczony z uwagi na ubóstwo mieszczan i jeszcze dotkliwszą nędzę większości mieszkańców wsi.

Czy więc sierpczanie w ogóle pozbawieni byli profitów z burzliwego rozwoju gospodarczego Europy Zachodniej i USA? Niezupełnie, ale korzystali z niego w dość specyficzny sposób - eksportując jedyny poszukiwany towar, którego mieli w nadmiarze - swą siłę roboczą. W piętnastoleciu 1890-1904 wyjechało na stałe (głównie do USA) 3566 osób. Kilkakrotnie więcej osób poszukiwało czasowo zarobku za granicą, szczególnie w niezwykle szybko rozwijających się Niemczech (w dwuleciu 1903-1904: 7500 osób). Marki zarobione "na saksach" i przesyłki dolarowe z zagranicy pozwalały egzystować znacznej części rodzin a co bardziej operatywni i szczęśliwi poszerzają i unowocześniają za nie gospodarstwa, budują domy i warsztaty. Powiat sierpecki przoduje w emigracji w całej Kongresówce. W niektóry wsiach wychodźstwo przybiera wręcz postać epidemii. Zdarza się, że niektórzy obszarnicy zmuszeni są sprowadzać na czas żniw robotników z Galicji. Wyjeżdżają głównie mężczyźni, nic dziwnego więc, że na 100 mężczyzn w powiecie przypada 107 kobiet. Stan ten prowadzi do wielu nieszczęść rodzinnych: zdarza się, że emigranci pozostawiają dzieci bez opieki, wiele dziewcząt nie wychodzi za mąż, mnożą się dzieci nieślubne. Nagminnie zdarzają się oszustwa ze strony agentów i firm "werbujących" emigrantów.

Ciasno zabudowane, drewniane miasto (dopiero w 1904 roku domy murowane będą stanowiły 10% ogólnej zabudowy) pustoszą często pożary - ostatni wielki w XIX wieku ma miejsce w 1894 roku a bieda nie pozwala wielu rodzinom na odbudowę domostw. Warunki mieszkaniowe pogarszają się więc systematycznie: w 1810 roku na l dom przypadało przeciętnie 11 mieszkańców a w końcu wieku aż 22. W jednej izbie mieszka przeciętnie 5-6 osób, zamieszkane są sutereny, poddasza, różne szopy. Kilka świeżo wzniesionych piętrowych, murowanych domów to kropla w morzu potrzeb, do tego kropla dostępna tylko dla nielicznych zamożnych (urzędnicy, wolne zawody, bogatsi kupcy i rzemieślnicy). Miasto wkracza w XX wiek bez elektryczności, wodociągów l kanalizacji, brudy wylewa się wprost na ulicę lub na podwórkach. Z uwagi na nędzę i brak higieny co kilka lat wybuchają epidemie, gruźlica i wszawica są zjawiskami powszechnymi. Rok 1900 należy pod tym względem do pomyślniejszych - miasto omija cholera, dżuma a nawet powszechny w tych latach tyfus, szerzy się tylko ospa o dość łagodnym przebiegu i influenca (grypa - w tym czasie choroba groźna). Śmierć zbiera żniwo tym obfitsze, szczególnie wśród dzieci, że większości rodzin nie stać na lekarza a miasto pozbawiony jest najskromniejszego choćby szpitala (chorych z Sierpca umieszcza się w Bieżuniu (21 km), Płocku (42 km) lub Lipnie (40km).

Brak możliwości zatrudnienia, wysoka śmiertelność, nasilająca się emigracja - wszystko to sprawia, że Sierpc rozwija się w końcu XIX wieku wyjątkowo powoli. O ile w latach 1872-1897 ludność miejska Kongresówki podwoiła się, a np. w Kutnie wzrosła aż a 182 % to w Sierpcu wzrost wyniósł tylko 17,5%. Bardzo potrzebna jest pomoc społeczna dla najuboższych, ale... W 1898 roku zamknięto miejski przytułek dla chorych i ubogich z uwagi na brak funduszów. Dalej egzystuje on w oparciu o dary ale dobroczyńców nie jest zbyt wielu. Zmarły w 1898 r. ksiądz Walerian Zgliczyński z Mochowa ofiarował na ten cel tysiąc rubli - ale to ewenement. "Przytułek nasz dla biednych znajduje się w potrzebie, bo nie ma stałych funduszów, które by go wspierały. Zapomogi czerpie głównie z przedstawień amatorskich, które u nas, wobec nielicznego towarzystwa, rzadko się odbywają /.../. Panie sierpskie myślą tu o utworzeniu organizacji dla zbierania odpadków po domach, których spieniężenie mogłoby dostarczyć choć skromnego zasiłku przytułkowi".

Przedstawiona wyżej ogólna panorama Sierpca, byłaby niepełna bez wspomnienia o realiach politycznych. Przed 1905 rokiem władze carskie utrzymują skutecznie żelazny reżym policyjny, język polski wyrugowany jest do użytku rodzinnego i kościelnego, w urzędach i wszelkich szkołach obowiązuje bez żadnych wyjątków rosyjski, (na każde zebranie trzeba mleć urzędowe zezwolenie, co utrudnia działalność społeczną). W sumie rzeczywistość to niewesoła ale trzeba było w niej bytować. Znaleźli się też ludzie, którzy starali się tę nędzną rzeczywistość ulepszyć i upiększyć - często z niemałym powodzeniem. W sporym już powiatowym miasteczku kształtuje się powoli środowisko inteligenckie, nieliczne jeszcze ale prężne i o społecznikowskich instynktach. Wyrastają też miejscowi rzutcy i energiczni przedsiębiorcy. Wielu startujących około 1900 roku młodych ludzi odegrało w następnych dziesięcioleciach dużą rolę w dziejach miasta i powiatu.

Wielkim wydarzeniem w życiu miast w 1900 roku tyło powołanie Straży Ogniowej Ochotniczej Sierpskiej. Kilkuletnie, niemrawe początkowo, starania zostały uwieńczone powodzeniem, gdy w gronie założycieli znaleźli się czołowi przedstawiciele elity sierpeckiej a m.in. przedsiębiorcy Jakub Rudowski i Gustaw Pehlke, lekarze Edward Gajzler i Franciszek Gumowski, Antoni Strygner i wielu innych.. "Czerwony kur" w tych latach aż nazbyt często o sobie przypominał z uwagi na drewnianą i ciasną zabudowę. Jeszcze świeża była pamięć o wielkim pożarze w Sierpcu w 1894 roku, a l września 1900 roku wstrząsająca tragedia dotknęła niedaleką wieś Lutocin. Pożar, który wybuchł w stodole rolnika Jana Sądkowskiego pochłonął 77 domów i 144 budynki gospodarcze, spaliły się świeżo zebrane zboża, maszyny i sprzęt gospodarski, wiele inwentarza żywego. Były też ofiary ludzkie. W 800-osobowej wsi ocalało tylko 6 zagród, kościół i plebania. Znaczna część gospodarstw nie była ubezpieczona, ich właściciele stali się z godziny na godzinę nędzarzami. Starał się im pomagać z poświęceniem proboszcz ks. Józef Zaremba, ale pomóc mógł niewiele. Straż to jednak nie tylko walka z pożarami. W ówczesnych warunkach była ona pretekstem do gromadzenia się, prowadzenia działalności społecznej, kulturalno-oświatowej i charytatywnej. Sierpecka straż możliwości te w pełni wykorzystała. Pięknie odnowiona strażnica ze sporą salą (w początkach roku zbudowano scenę i położono podłogę drewnianą) przez wiele lat była głównym ośrodkiem życia kulturalnego miasta. Jeszcze w styczniu 1900 roku korespondent sierpecki "Ech Płockich i Łomżyńskich" skarżył się, że z uwagi na "nieliczne towarzystwo" i brak sali przystosowanej do wykorzystania w zimie "karnawał przeszedł u nas bardzo głucho, nie było większej zabawy składkowej” a "urządzanie przedstawień możebnem jest tylko w lecie." A już 28 i 29 kwietnia w odnowionej sali remizy wystawiono dwukrotnie pod kierownictwem naczelnika Straży, p. Steckiewicza, z wielkim powodzeniem trzy jednoaktówki: "W gabinecie doktora" Dolińskiego, "Nowa Fraucillon" Abrahama i Ruszkowskiego oraz "Błażek opętany" Anczyca. Dochód na rzecz straży wyniósł aż 308 rubli!

W połowie roku przy ul. Warszawskiej 16 (obecnie Reymonta) otwarto nowoczesną, jak na owe czasy, bibliotekę żydowską. Posiadała ona książki nie tylko w języku hebrajskim i jidisz ale także polskie i rosyjskie. Na podobną bibliotekę w języku polskim przyjdzie czekać jeszcze kilka lat (1906) ale namiastka biblioteki jednak istnieje. Od 1881 roku Artur Włoczkowski, z wykształcenia felczer ale z zamiłowania działacz społeczny, prowadzi przy ul.Płockiej księgarnię a przy niej wypożyczalnię książek religijnych i modlitewników.- Obecnie stara się o założenie u siebie czytelni książek (dla ludu). Włoczkowski nie traktuje wypożyczalni jako instytucji dochodowej, ustalił symboliczną opłatę za wypożyczenie (1 kopiejkę). ale i tak wiele książek wraca w stanie wskazującym na czytanie ich przez wiele osób (przy dniówce robotnika wynoszącej 5 - 15 kopiejek 1 kopiejka też się liczy). Czytelników jednak nie jest zbyt wielu bo przecież czytać umie tylko 28 % dorosłych sierpczan a pisać jeszcze mniej. Poziom oświaty w samym Sierpcu powoli wzrasta. Funkcjonują dwie publiczne szkoły początkowe, szkoły wyznaniowe (ewangelicka z 16 uczniami i kilka żydowskich chederów, do których uczęszcza około 200 dzieci). Od dawna działa też mająca doskonałą opinię pensja dla dziewcząt (przygotowująca je do nauki w gimnazjum). Zorganizowały ją w 1871 roku siostry Zofia i Izabela Feist, po śmierci Zofii, przejęły ją siostry Piniarowicz i jeszcze podnoszą poziom nauki. Pensja mieści się przy ul. Płockiej w domu Artura Włoczkowskiego, dysponuje 6 klasami i internatem dla dziewcząt zamniejscowych. Jest szkołą elitarną, znaną w całej guberni. Z uwagi na wysokie czesne kształci głównie dziewczęta z rodzin ziemiańskich. Elity sierpeckie ubolewają nad brakiem podobnej uczelni dla chłopców - ale droga do niej daleka. Na gimnazjum państwowe liczyć nie można, szkoła prywatna zaś to ogromne wydatki, brak też kadry nauczającej i lokalu (progimnazjum rozpocznie działalność dopiero w 1916 r.). Tyle w Sierpcu. Stan szkół w wielu wsiach i w pozostałych miasteczkach powiatu jest nieporównywalnie gorszy, wręcz katastrofalny. W Lelicach w szkole "... sufit mocno nagięty stanowi niebezpieczeństwo dla uczących się dzieci", w Bieżuniu "...dzieci nie tylko siedzieć ale i stać nie mają gdzie", w Żurominie lokal "... jest tak wilgotny, że wiele dzieci skarży się na reumatyzm i zimnicę” (febrę - J.B.). W dalszym ciągu na wsi wielu rodziców posyła dzieci na naukę tylko w zimie, w lecie wykorzystuje je do prac w gospodarstwach (ze sprawozdań z wizytacji szkół).

Ubolewa się też nad stanem lecznictwa w mieście, gorszym od istniejącego w innych miastach powiatowych, jednak na pierwszy gabinet dentystyczny przyjdzie poczekać do roku 1903 a na szpital aż do 1914-ego (na szczęście od 1 stycznia 1899 r. istnieje w pobliskim Bieżuniu).

Środowisko inteligenckie myśli o zorganizowaniu w Sierpcu, wzorem Mławy, Towarzystwa Muzycznego. Na tym polu zgodnie współdziałają wszystkie cztery zamieszkałe w Sierpcu narodowości. "Lutnia" rozpocznie działalność w 1903 roku i aż do wojny będzie bardzo aktywna.

Widać wyraźnie ożywienie gospodarcze i działalność społeczną na tym polu. 1 lipca 1900 roku odbywa się zebranie założycielskie sierpeckiego Towarzystwa Drobnego Kredytu mającego wspierać chrześcijański handel i rzemiosło. Za rok, po zatwierdzeniu przez władze, Towarzystwo rozpocznie działalność pod prezesurą młodego ale niezwykle operatywnego rejenta Wacława Gurbskiego. Równolegle podobne towarzystwo powstaje w Żurominie. Działają też towarzystwa kredytowe i samopomocowe żydowskie. Obie społeczności, polska i żydowska, rywalizują w handlu i rzemiośle "na śmierć i życie" bo właściwie jest to jedyne pole zdobywania środków do życia w miastach. Spółka rolnicza organizuje mleczarnię w Drobinie a niedługo (1903 r.) powstanie jej filia w Grąbcu. Jakub Rudowski rozbudowuje i unowocześnia odziedziczoną cegielnię, myśli tez o zbudowaniu wielkiego, parowego młyna a nawet o stworzeniu pierwszej na Mazowszu Płockim elektrowni. Trochę robotników znajduje zatrudnienie przy budowie w Sierpcu koszar a wszyscy wiążą duże nadzieje z budową drogi bitej z Sierpca do Drobina. Droga ta połączy Sierpc z szosą warszawską a tym samym "przybliży" miasto do Warszawy rozbudowującej się i uprzemysławiającej się w tempie naprawdę europejskim. Kamienie na bruk mają zgromadzić mieszkańcy okolicznych miejscowości a inne prace zobowiązały się sfinansować władze. Niestety, obie strony zarzucają sobie opieszałość a budowa drogi postępuje powoli. Aktywizuje się środowisko ziemiańskie. 29 stycznia 1901 r, zarejestrowane zostaje Płockie Towarzystwo Rolnicze; w jego powstanie i działalność znaczny udział wnosi powiat sierpecki (członkami jest 46 obszarników z sierpeckiego, wiceprezesem wybrano Tomasza Siekluckiego z Goleszyna). A unowocześnienie gospodarki rolnej jest konieczne, gdyż większość wielkich majątków jest w fatalnej kondycji.

Starania o rozwój przedsiębiorczości oraz aktywizację życia oświatowego, absorbują głównie elitę sierpczan. Ogół mieszkańców zaprzątają troski dnia codziennego a emocjonują niecodzienne wydarzenia obyczajowe i kryminalne. Rok 1900 to rok wielkiego nieurodzaju zbóż - z uwagi na wiosenne chłody a potem suszę. W powiecie sierpeckim spadek plonów jest największy w całej guberni. Żyta zebrano tylko 50 % w stosunku do roku ubiegłego, pszenicy - 70 %. Sytuację na szczęście ratują niezłe zbiory ziemniaków. Przed zimą wiele rodzin przerażają wysokie ceny opału - za 1 kubik marnego torfu (podstawowy opał) trzeba zapłacić 4 ruble a za dobre drzewo nawet rubli kilkanaście. Opinię publiczną bulwersują niecodzienne wypadki. W Sierpcu "zastrzelił się czyściciel miasta a przyczyną tego kroku były podobno zawikłania małżeńskie na tle stosunków domowych". W podsierpeckich Dąbrówkach Anastazja Jankowska, uchodząca za czarownicę, została ciężko poraniona widłami i kijami przez małżeństwo Przeradzkich. Podejrzewali oni, że syn ich zachorował na suchoty przez czary Jankowsklej . "Stan chorej jest bardzo ciężki, chociaż nie bez nadziei uratowania. Przeradzcy zostali aresztowani i zapewne surowo zostaną ukarani przez sąd za swoją ciemnotę". Handlarze i kupujący obawiają się złodziei na targu - i nie bez powodu. "Nie było miasteczka powiatowego w guberni płockiej, gdzie jarmarki dochodziłyby do takie rozmiarów, jak w błotnistym Sierpcu i gdzie by tak kwitło złodziejstwo. W czasie jarmarku przybyło 500 złodziei z różnych stron (...). Jedni kradli ubrania, drudzy pieniądze, inni konie, bydło itp. W czasie jednego jarmarku straty uczynione przez złodziei wyniosły po kilka tysięcy rubli".

Całe miasto poruszyły w lecie zajścia związane z odwołaniem bardzo lubianego przez parafian ks. Bobińskiego, wikarego pełniącego funkcję rektora kościoła poklasztornego. Interweniować musiała aż kuria biskupia nakładając na parafię interdykt, ale długi czas baz skutku. Jak relacjonuje później w kronice parafialnej ks. Ludomir Lissowski "Mieszkańcy Sierpca postanowili (ks. Bobińsklego - J,B.) nie wypuścić z miasta. On sam externe niby chciał wyjechać, w gruncie rzeczy cicho podsycał ferment i chciał w Sierpcu pozostać. Ferment przekształcił się w rewoltę, która trwała kilka tygodni. Oto mieszkańcy Sierpca oblegali dom (...), w którym mieszkał, i w tym oblężeniu czuwali dzień i noc, aby ks. Bobiński nie uszedł. Szewcy poprzynosili do "domu oblężniczego" swoje warsztaty i wykonywali swoje rzemiosło (...) a żony donosiły żywność. (...). Z Płocka przyjechali jacyś kanonicy, aby perswazją nakłonić załogę do zdjęcia oblężenia. Bez skutku, .Wówczas wkroczyła władza administracyjna, bo działo się to za panowania carów. Użyła ona ku temu kozaków stacjonujących wówczas w Lipnie (...) przy każdym domu stanął co najmniej jeden kozak i pilnował, aby nikt nie wychodził. Oddział kozaków (...) rano podjechał do cmentarza grzebalnego, tu sprawił szyk i tęgim kłusem ruszył na obóz "nieprzyjacielski", który od cmentarza nie rozstawił wart. Zaskoczenie było zupełne i pogrom armii oblężniczej zupełny. Kozacy używali jednej tylko broni: nahajek. Przerażeni szewcy i ich żony pierzchli. Ks. Bobiński w asyście kozaków został wywieziony powozem do Włocławka...". Sprawa na tym jednak się nie zakończyła - tumulty trwały, wybijano szyby w budynku plebanii. Zrażony i rozgoryczony proboszcz, ks. Jan Gęsty, opuścił placówkę sierpecką. Także jego następca, ks. Jan Fabianowicz, nie miał lekkiego życia. W kronice parafialnej w 1902 r. zapisał: "Nie chcę już wspominać, ile utrapienia, zgryzoty i przykrości poniosłem od początku przy pracy nad poprawą łyków sierpeckich buntem rozwydrzonych (...). Ile paszkwili, anonimów!".

W 1900 roku, we wsi Kondrajec zmarł w wieku 107 lat Piotr Trejsach. Był w pełnym tego słowa znaczeniu świadkiem XIX wieku, bo pamiętał nawet niektóre wydarzenia z końca XVIII-ego. Wojska napoleońskie obserwował już jako człowiek dorosły. Ale był świadkiem biernym - jako anabaptysta mennonita nie interesował się polityką, nie służył w wojsku, nigdy nie należał do żadnej organizacji. Gdy umierał, w pobliskim Bieżuniu rodził się (25 listopada) Stefan Gołębiowski. Ten był świadkiem niemal całego następnego, XX, wieku. Ale świadkiem bardzo aktywnym: jako pedagog, działacz społeczny i poeta, wniósł wielki wkład w rozwój Bieżunia i kultury polskiej. Jego pokolenie zbudowało podwaliny rzeczywistości, w której startujemy dziś w wiek XXI

Jan Burakowski

Cytaty w tekście, których źródła nie podano, pochodzą z rocznika 1900-ego gazety "Echa Płockie i Łomżyńskie" (ukazywała się dwa razy w tygodniu - w środy i soboty).