4/99
OD 10 LAT JESTEŚMY W UNII EUROPEJSKIEJ
- mówi Andrzej Sołtysiak - prezes SP "Jedność"


Istniejemy i działamy

Zastanawiające jest dla osób postronnych, że Spółdzielnia Pracy "Jedność" w Sierpcu nadal istnieje, prosperuje i ma perspektywy rozwoju. Jest to zastanawiające w świetle dostępnej dla każdego obserwacji zjawiska masowego upadku państwowych i spółdzielczych zakładów pracy. Na gruzach upadłych spółdzielni wyrastają prywatne spółki kierowane nierzadko przez tych samych prezesów. W Sierpcu tak się nie stało. Mam w tym swój udział na równi z b. prezesem Spółdzielni, Jackiem Rzeszotarskim. Właściwie uważam się za kontynuatora zamysłu mojego poprzednika.

SP "Jedność" w Sierpcu to szczególny przypadek wśród zakładów działających w oparciu o spółdzielcze prawo pracy. Wyjątkowość obecnej sytuacji Spółdzielni wynika bezpośrednio z faktu, że Spółdzielnią tą w latach osiemdziesiątych kierował Jacek Rzeszotarski. Jego podejście do kwestii rynku było pozbawione ograniczeń znamiennych u decydentów w ówcześnie panującym ustroju socjalistycznym. Ta otwartość Jacka Rzeszotarskiego na rzeczywistość mechanizmów ekonomicznych była podstawą decyzji podjętych w końcu lat siedemdziesiątych o zmianie rynku zbytu na nasze wyroby. Zmiana rynku zbytu oznaczała wysyłkę naszych towarów na Zachód. Zapotrzebowanie państwa na walutę zachodnią było wtedy ogromne i znacznie wzrosło w latach osiemdziesiątych. Polskim zakładom pracy eksportującym na Zachód przysługiwało prawo do tak zwanych odpisów dewizowych. W tamtym czasie całą należność za sprzedany na Zachód towar przejmowało państwo, zakład eksportujący otrzymywał należność za eksport w złotówkach, ale zyskiwał prawo do wykupu od państwa na własne potrzeby obcej waluty, jaką faktycznie zarobił. W tamtych czasach rozwiązanie to było bardzo korzystne dla tych firm, które umiały przestawić się z eksportu na Wschód za ruble i próbowały sprzedawać na Zachód za marki czy dolary.

Wymiana parku maszy-nowego

Po co były nam potrzebne dolary? Otóż, na zakup nowoczesnych japońskich maszyn do szycia. Nasze wyksploatowane 15-letnie maszyny sprzedaliśmy bez trudu i to w rozliczeniu po cenie nowych maszyn prywatnym przedsiębiorcom, którzy dostrzegli dla siebie szansę w produkcji dla Związku Radzieckiego. Lata 1984-1985 to okres ogromnego popytu na maszyny krawieckie i dowolne ilości towarów. Wszystko można było sprzedać na Wschód. Jeżeli idzie o eksport na Zachód, to ważne było być w tym pierwszym czy jednym z pierwszych. Na rynki zachodnie wchodziliśmy za pośrednictwem warszawskiego "Polcoteksu", powstałego po likwidacji CZSP, łódzkich firm "Polconfex" i "Tricot" oraz pierwszych własnych kontaktów.

Owocne doświadczenia

Nasza Spółdzielnia miała w wyścigu do rynków zachodnich tę przewagę nad zakładami państwowymi o ugruntowanej już pozycji eksportowej, że jest niewielka. Duże zakłady państwowe miały od nas o wiele większą bezwładność, jeżeli idzie o zmianę profilu produkcji. Pod tym względem SP "Jedność" okazywała się niezwykle zwrotna i bardzo czuła na zapotrzebowanie zgłaszane przez zachodniego nabywcę. Należy też pamiętać o tym, że państwowe zakłady pracy były do początku lat osiemdziesiątych powiązane w zjednoczenia, co nakładało na nie konieczność utrzymywania dodatkowej biurokracji i utrudniało operowanie na rynku. Natomiast centralna a nawet wojewódzka(!) struktura społdzielczości pracy rozpadła się w 1981 roku. Zostaliśmy pozostawieni sami sobie, jeżeli idzie o zdobywanie surowców i sprzedaż wyrobów, ale tak nieoczekiwana samodzielność wyszła nam tylko na zdrowie. Do nowych warunków rynkowych, jakie są rzeczywistością lat 90-tych, jako przedsiębiorstwo dorastaliśmy szybciej niż inni. Pod koniec lat osiemdziesiątych mieliśmy gruntownie odnowiony za waluty wymienialne park maszynowy, pieniędzy pod dostatkiem, co prawda, zżeranych przez inflację, oraz kontakty handlowe z Zachodem.

Nowy ład gospodarczy

Przyszedł rok 90-ty, plan Balcerowicza, prawdziwa trąba powietrzna. Na rynku wewnętrznym skończył się popyt na krajową produkcję odzieży. Gwałtownie zaczęły rozwijać się lumpeksy z tanią odzieżą z dalekiego Wschodu, a proces ten przecież trwa do dziś. Jedynym ratunkiem dla polskich firm był eksport. Eksport wymuszał maksymalnie obniżanie kosztów produkcji. Pojawiło się na początku lat 90-tych wiele firm typu "krzak", firm bez kapitału, bez zaplecza, firm nieuczciwych, z którymi konkurencja była dla nas prawdziwym wyzwaniem. Nieuczciwi byli też odbiorcy. Ten bałagan, w którym wszystko pozostawało bez kontroli, trwał do mniej więcej 1994 roku. Przyznaję, że mieliśmy jako Spółdzielnia kilka wpadek, ale na szczęście nie były to duże pieniądze. Nasi starzy, sprawdzeni odbiorcy mieli także kłopoty z utrzymaniem się na tym rynku pełnym oszustów. Upadek dużych central handlowych był też przyśpieszany przez politykę państwa.

Pierwsza połowa lat 90-tych to rozkwit produkcji odzieżowej sprzedawanej na Wschód. Na tym rynku nasza Spółdzielnia nie miała szans, gdyż wytwarzanie odzieży na Wschód zdominowały firmy operujące w szarej i czarnej strefie, które szyły odzież z materiałów w dużej części przemycanych z Tajwanu i Korei. W takiej firmie jak nasza każdy element produkcji jest pod kontrolą, więc tego wyścigu z prywatnymi nie moglibyśmy wygrać. Prawdę mówiąc, nawet nie warto było go zaczynać, bo produkcja w takich prywatnych szarych firmach kosztuje 30% mniej niż u nas. Natomiast inaczej przedstawiała się nasza pozycja u kontrahentów zachodnich. Muszę wspomnieć, że polityka państwa polegająca na walce z inflacją i umacnianiu złotówki bynajmniej nie ułatwiała i nadal nie ułatwia nam życia. Silna złotówka sprawia, że łatwiej do Polski importować niż eksportować. Mimo tych trudności utrzymaliśmy naszą produkcję i nasze więzi handlowe z zachodnimi odbiorcami.

Silna złotówka zachęca do obecności w Polsce kapitału spekulacyjnego, bo najrentowniejsze jest składanie depozytów do banku na 15% i zbieranie odsetek.

Nowy Zarząd

Objąłem kierowanie Spółdzielnią w 1996 roku po odejściu na emeryturę mojego poprzednika - pana Jacka Rzeszotarskiego. Chcąc ograniczyć koszty, zrezygnowaliśmy z trzyosobowego Zarządu. Nowy Zarząd składa się ze mnie oraz pani Krystyny Ostrowskiej - kierownika produkcji. Dzięki pani Krystynie, jej zaangażowaniu, pomocy, olbrzymiemu wkładowi pracy udaje nam się utrzymać firmę w dobrej kondycji: zachowujemy wysoką płynność finansową, regulujemy w terminie wszelkie zobowiązania i nie korzystamy z kredytów.

Mimo bardzo dużych oporów, jakie stawia załoga, udaje się nam przekonać ją do konieczności wprowadzenia zmian organizacyjnych i kadrowych podyktowanych regułami gry rynkowej i zmieniającymi się, coraz trudniejszymi, uwarunkowaniami zewnętrznymi. Nasi pracownicy to głównie kobiety, które bardzo ciężko pracują, chociaż z nazwy produkcja odzieży to przemysł lekki. Nasi pracownicy zaczynają rozumieć, obserwując nasze starania i porównując sytuację naszej firmy z sytuacją innych firm w kraju, że zapewnienie im całego pakietu świadczeń gwarantowanych przez prawo spółdzielcze i statut Spółdzielni, jest bardzo trudne. Załogę na bieżąco informujemy o istniejącym problemach i zagrożeniach dla firmy oraz o tym, jakie działania podejmujemy, aby pokonać trudności.

W tej branży przy produkcji eksportowej występuje zjawisko sezonowości. Największym problemem jest zachowanie ciągłości produkcji, a w konsekwencji płynności finansowej w II kwartale roku. Wiele firm stosuje wysyłanie w tym okresie części lub całości załogi na urlopy wypoczynkowe i urlopy bezpłatne. Jest to korzystne dla firm, ale w przypadku urlopów bezpłatnych wręcz tragiczne dla pracowników. Dlatego też w naszej Spółdzielni trzymamy się zasady, że nawet kosztem strat nie wolno prowadzić takiej polityki.

Płace w Spółdzielni

Jeżeli idzie o płace w Spółdzielni, to stanowią one osobną i ciekawą kwestię. Średnio zarabia się u nas 600-700 zł brutto. Widać, że średnia jest bardzo zbliżona do minimum socjalnego. Z czego to wynika? Otóż, nasze dochody są liczone w dewizach. Złotówka stoi wysoko i dewizy są tanie. Jest dysproporcja między wzrostem kursu dewiz a inflacją złotówki. Jesteśmy w takiej pułapce: produkujemy z roku na rok coraz więcej, a zarabiamy tyle samo.

Jeżeli będziemy produkować mniej, rozłożymy firmę. Układ zewnętrzny wymusza na nas ciągłą, coraz wydajniejszą pracę, ale dochody nie rosną. Jest jeszcze kwestia składu załogi. Do Spółdzielni przechodzą do pracy nowe osoby. Zanim się przyuczą, zanim wejdą w rytm i nabiorą sprawności, mija pewien czas. W tym czasie za osoby mniej wydajne pracują osoby bardzo sprawne. W rezultacie zarobki dla załogi są spłaszczone. W chwili obecnej pracuje w Spółdzielni sześć 24-osobowych zespołów.

Handlujemy z krajami Unii

Nasza Spółdzielnia produkuje dla krajów Unii Europejskiej. Jest to świat poukładany, z pewną kulturą, ale świat bezwzględny. Może się wydać światem bezdusznych rekinów, które pożrą nieostrożnego. Jest to świat nieustannego ruchu. Dlatego nie poprzestaję na starych kontaktach i stale szukam nowych klientów. Nowy klient zwykle żąda serii próbnej na sezon. Trzeba takie zamówienie wykonać bardzo starannie i w terminie. Od tego zależy kolejny kontrakt. Na bieżąco wykonujemy w ciągu roku zamówienia dla 12 klientów.

O znalezieniu nowego klienta często decyduje przypadek. Szukamy nowych klientów w najróżniejszy sposób: poprzez katalogi i ogólnoeuropejskie informatory, poprzez Internet, poprzez osobiste kontakty i poprzez uczestnictwo w wystawach. Wystawy to bardzo drogie i czasochłonne przedsięwzięcie. Dwa lata temu wystawialiśmy się w Lipsku razem z "Marjossem".

Czyja jest SP "Jedność"?

Nasuwa się czasem pytanie: czyja jest SP "Jedność"? Odpowiedź brzmi: według prawa Spółdzielnia należy do 166 udziałowców. Wartość tych udziałów wynosi łącznie 220.000 zł, zaś wartość majątku Spółdzielni to 2.800.000 zł. Wynika z tego, że udziały członków nie stanowią nawet 10% wartości majątku. Gdyby Spółdzielnia została zlikwidowana/przekształcona, udziały członkowskie zostałyby zwaloryzowane w ten sposób, że całość majątku Spółdzielni zostałaby podzielona między jej udziałowców. Może powstać pytanie: dlaczego nie dążę do waloryzacji udziałów już teraz. Co stoi na przeszkodzie? Obecnie prawnie jest możliwe przekształcenie Spółdzielni przez jej zlikwidowanie i utworzenie spółki prawa handlowego na majątku Spółdzielni. Wówczas nasi członkowie otrzymaliby stosowne zwaloryzowane 10-krotnie udziały w tej spółce. A wtedy powstałby problem zapłaty przez udziałowców spółki 34% podatku od objętych udziałów. Nikt nie wniknie w to, że majątek Spółdzielni powstawał przez 50 lat. Nie widzę podstaw do tego, aby państwu przekazać 1/3 tego majątku spółdzielczego tworzonego przez członków Spółdzielni z ich pieniędzy. Jaką podstawę moralną mam znaleźć dla decyzji o przekazaniu państwu 1.000.000 zł! uzyskanych np. w wyniku sprzedaży części majątku śpółdzielni tworzonego przez trzy pokolenia członków Spółdzielni z ich własnych zysków. Do tego wiem, że przekształconej Spółdzielni nie stać byłoby w procesie prywatyzacji nawet na symboliczne uwzględnienie praw byłych członków lub ich spadkobierców.

Muszę dodać, że sprawa przekształceń własnościowych w spółdzielczości pracy ma stanąć wreszcie na forum sejmowym i kwestię tę ureguluje ustawa. Moim zdaniem ustawa taka jest spóźniona o 10 lat. Brak specjalnej ustawy spowodował upadek większości spółdzielni pracy w Polsce po 1990 roku, a w byłym województwie płockim wszystkich oprócz naszej SP "Jedność" w Sierpcu.

Co nas czeka?

I jeszcze o perspektywie. Polityka firm handlowych odzieżowych na Zachodzie jest taka: 5-10% produkcji odzieżowej powstaje w krajach Unii i jest to produkcja, która wchodzi na rynek detaliczny. Natomiast reszta produkcji jest zlecana do wykonania w Polsce, na Białorusi, na Ukrainie itd. Gdyby te firmy odzieżowe chciały przenieść produkcję do siebie, bardzo by wzrosła cena tych produktów. Korzystniej więc dla nich jest zamawiać wykonywanie odzieży np. w SP "Jedność". Trzeba jednak wiedzieć, że od nas są tańsze firmy słowackie, tureckie, białoruskie. Nie należy więc mieć złudzeń, że Zachód uzależnił się od wykonawstwa odzieży tylko u nas, w Polsce. Musimy walczyć o naszą pozycję z pełną determinacją.

(Notował: Zdzisław Dumowski)