4/99
ZBIGNIEW LESZCZYŃSKI - SP5GRM: mistrz krótkiej fali


Zbigniew Leszczyński przy swojej aparaturze

Zawsze mnie interesowało nawiązywanie kontaktów międzyludzkich na innej drodze niż bezpośrednio. Taką "inną" drogą jest z całą pewnością droga radiowa. Elektroniką zacząłem się interesować w szkole podstawowej. Bardzo mi pomógł wówczas nauczyciel fizyki, Sławomir Walory. Już w piątej klasie skonstruowałem pierwsze radio na konkurs urządzeń technicznych budowanych przez uczniów. Pamiętam, że wygrałem ten konkurs i w nagrodę dostałem jakąś książkę. W kilka miesięcy potem zetknąłem się z tranzystorami produkcji polskiej. Pierwsze dwa tranzystory dostałem od pana Śliwickiego, dyrektora ZURTu. W piśmie technicznym dla dzieci zobaczyłem schemat prostego radia tranzystorowego i takie radio zbudowałem. Mieściło się w plastikowej mydelniczce.

Chciałem iść do Technikum Łączności do Warszawy, ale nie miałem szczęścia. Mimo zdanych egzaminów, nie dostałem się z braku miejsc. Najbliżej, miejsca w szkole o podobnym profilu, były w Krakowie. W ten sposób wylądowałem w Krakowie w Technikum Łączności w klasie o profilu elektronicznym. Tam się wziąłem ostro za swoje hobby. W Technikum w Krakowie zostałem krótkofalowcem. Były po temu możliwości, ponieważ przy szkole działał klub harcerski o dużych tradycjach krótkofalarskich. Już w pierwszej klasie przeszedłem w klubie kurs na licencję krótkofalowca. Zdałem egzaminy i uzyskałem świadectwo uzdolnienia do posiadania radiostacji. Od tej chwili miałem prawo do samodzielnej pracy na radiostacji klubowej. Na podstawie tego świadectwa wystąpiłem o zezwolenie i w 1972 roku uzyskałem tak zwane młodzieżowe zezwolenie na posiadanie i użytkowanie radiostacji oraz znak SP5GRM. W trzeciej klasie Technikum miałem już kompletny, zbudowany przez siebie nadajnik i odbiornik. Na wakacje sprzęt przewoziłem pociągiem z Krakowa do Sierpca. Okres wakacji to był dla mnie czas intensywnego zdobywania doświadczenia w łączności radiowej.

Bardzo się zaangażowałem w działalność klubu i z czasem zostałem jego szefem. Organizowałem kursy dla młodszych. W Krakowie też zacząłem brać udział w zawodach krótkofalarskich, czyli zaraziłem się ideą wyczynu. Szybko rozwijałem swe uzdolnienia i zacząłem być poważnym konkurentem do sławy dla starych krakowskich krótkofalowców, którzy otrzymali licencje w latach pięćdziesiątych.

Krótkofalowcy współzawodniczą między sobą o uzyskanie łączności z jak największą liczbą krajów. Są na świecie takie kraje, w których władze państwowe nie wydają swoim obywatelom licencji na użytkowanie krótkofalówek. Dla przykładu: w latach 70-tych z tego właśnie względu nawiązanie łączności z takimi krajami jak Chiny, Korea Północna, Izrael było niemożliwe. Do tego na Pacyfiku jest dużo krajów małych, gdzie jeszcze nie dotarła technika. Operują tam jedynie krótkofalowcy przyjezdni, to znaczy tacy, którzy przyjeżdżają na wakacje i uzyskują od władz takiej wyspy pozwolenie na pracę przez kilka dni. Trzeba niezwykłych umiejętności połączonych z gruntowną wiedzą, aby nawiązać kontakt z taką wysepką, ponieważ liczni krótkofalowcy chcą "zaliczyć" taką wyspę, a możliwości operującego na tej wyspie są ograniczone.

Dla porządku wypada wyjaśnić, na czym polega nawiązanie kontaktu w krótkofalarstwie. Wygląda to w ten sposób, że wołanie o kontakt odbywa się na określonej częstotliwości wybranej dowolnie przez danego krótkofalowca. Aby uzyskać kontakt, trzeba "wstrzelić się" w częstotliwość, na której interesujący nas krótkofalowiec nasłuchuje. W tej operacji należy umiejętnie narzucić się słuchającemu w taki sposób, aby pośród zgiełku wytwarzanego przez tysiące stacji nas właśnie wybrał jako osobę do kontaktu. Na tym polega sztuka.

Dla wyczulonego ucha krótkofalowca sygnały telegraficzne brzmią jak melodia. W 1976 roku jeszcze jako uczeń Technikum zostałem członkiem Zachodnioniemieckiego Klubu Szybkich Telegrafistów i byłem w tym Klubie najmłodszy. Aby znaleźć się w Klubie należało przeprowadzić powyżej 6 łączności w pięcioma aktualnymi członkami Klubu z prędkością trzydziestu grup na minutę i uzyskać od każdego z nich rekomendację. Z każdym członkiem Klubu łączność musiała trwać co najmniej pół godziny. Dla słuchającego z boku taka łączność brzmi jak sieczka dźwiękowa. Ja doszedłem szybko do takiej perfekcji, że przy odbiorze słuchowym odbierałem przekaz przy każdej prędkości. Mówię o tym z sentymentem, ponieważ dziś już nie stosuje się telegrafii nawet w łączności morskiej. Telegrafia jako sposób porozumiewania się pozostała jedynie w środowisku krótkofalowców. Jeszcze w ogromnej większości krajów uzyskanie licencji krótkofalarskiej wiąże się z opanowaniem umiejętności telegrafowania.

Obecnie w krótkofalarstwie dominuje emisja foniczna jako najłatwiejsza. Warto wiedzieć, że takie rodzaje emisji jak emisja cyfrowa, emisja jednowstęgowa po łączach wysokiej częstotliwości to są wynalazki krótkofalowców amerykańskich. Twórcami postępu w całej radiotelekomunikacji są również krótkofalowcy.

U nas w Polsce od wojny do 1989 roku przynależność do środowiska krótkofalowców dawała poczucie dostępu do większej wolności. Środowisko było rzecz jasna kontrolowane, ale kontrola jest i dzisiaj. Tak było i jest na całym świecie. Twierdzę, że krótkofalowcy w Stanach Zjednoczonych są dzisiaj bardziej kontrolowani niż my w Polsce. Kontrola dotyczy treści i przestrzegania przepisów radiokomunikacyjnych. Z fal krótkich korzystają nie tylko krótkofalowcy, ale i służby profesjonalne, także wojsko. Jeżeli idzie o treści rozmów, to nie wolno zdradzać tajemnic gospodarczych i wojskowych. W kontakcie należy używać języka jawnego. Za niestosowanie się do przepisów grozi utrata licencji. Z doświadczenia wiem, że w przypadku powtarzających się kontaktów z tymi samymi osobami, łatwo utracić poczucie bariery i powiedzieć za dużo.

Każdy krótkofalowiec ma nadany przez Międzynarodową Unię Radiokomunikacyjną niepowtarzalny znak, którym posługuje się w eterze.

W chwili obecnej krótkofalarstwo na świecie przeżywa wielki kryzys, ponieważ nastąpił gwałtowny rozwój łączności internetowej. Internet to technika nowocześniejsza i łatwo dostępna. Używany do kontaktów internetowych sprzęt kupuje się w sklepie. W krótkofalarstwie obowiązywała tradycja, że każdy budował sobie sprzęt samodzielnie. Dzisiaj i w tej dziedzinie zaszły zmiany, gdyż sprzęt krótkofalarski jest także do nabycia w handlu. Krótkofalowcy przestają być konstruktorami. Pod koniec lat 80-tych zaczęto produkcję transciverów, czyli nadajników i odbiorników zmieszczonych w jednym pudełku. Zaczął się upadek klubów krótkofalowców. Trudno nie wspomnieć o modzie na CB-radio, modzie, która już opadła, a w Polsce największy boom przeżywała w latach 1992-1993. W Sierpcu było zatrzęsienie korzystających z CB-radia. Dziś jest cisza. Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że krótkofalarstwo jest wyłącznie dla wąskiej elity. Zezwoleń w Polsce przybywa niewiele. W Polsce jest nas w chwili obecnej nie więcej jak 15 tysięcy krótkofalowców.

W Sierpcu jestem jedynym krótkofalowcem. Nie spodziewam się konkurencji. Trudno też w Polsce o konkurentów dla mnie. Od dawna nie uczestniczę w życiu krótkofalowców w najprostszej postaci, to znaczy w postaci nawiązywania kontaktów. Nie bawi mnie też zdobywanie liczby krajów, bo do całej listy brakuje mi tylko trzech krajów: Korei Północnej, wyspy Bouvet znajdującej się między Afryką a Antarktydą i rafy koralowej Kingman na Pacyfiku. Dwa pierwsze kraje są niedostępne nie tylko dla mnie, ale i dla reszty krotkofalowców na świecie. Kiedy rafa Kingman była na początku lat 90-tych aktywna, przegapiłem okazję. Prawdę mówiąc, interesuje mnie wyłącznie wyczyn w krótkofalarstwie.

Co to jest wyczyn? Jest organizator, który ustala regulamin. W ściśle określonym czasie trzeba nawiązać łączność z jak największą liczbą krajów. Za uzyskane łączności są przyznawane punkty według z góry założonego systemu. W tej konkurencji wygrywa ten, kto ma lepszy sprzęt, kto znajduje się w dobrym punkcie kuli ziemskiej z uwagi na możliwości propagacyjne fal radiowych, kto jest bardzo sprawny w robieniu łączności, a muszę powiedzieć, że mój rekord to sześć łączności w ciągu minuty, czyli jeden kontakt w ciągu dziesięciu sekund. Wreszcie - kto potrafi zdobyć się na ofiarność i przez czterdzieści osiem godzin wyłączyć się ze świata codziennych obowiązków, zredukować do minimum potrzeby fizjologiczne łącznie ze snem. Trzeba być bardzo wytrzymałym fizycznie i psychicznie, aby znosić takie przeciążenia. Trzeba też mieć pomoc ze strony rodziny, jak ja ze strony mojej żony. Indywidualne wyniki są przesyłane do organizatora i ten je sprawdza. W taki sposób wyłania się najsprawniejszych. Zwycięża się lub przegrywa kilkoma zaledwie łącznościami. Nagrody dla zwycięzców są symboliczne, po prostu - dyplomy. Dwukrotnie byłem wicemistrzem świata. Wiem, że nie pobiję wyniku mistrza, który operuje z wyspy Aruba na Morzu Karaibskim, nie pobiję dlatego, bo mam gorsze położenie geograficzne, a nie dlatego, że mam mniejsze umiejętności.

Zaliczam się do krótkofalowców-konstruktorów. Moja praca dyplomowa w Technikum to projekt i wykonanie urządzenia nadawczego do emisji jednowstęgowej. Moja praca dyplomowa na studiach nawiązywała do pracy maturalnej. Na zbudowanym wówczas transciverze zrobiłem najwięcej łączności. Parametrami technicznymi moje urządzenie jeszcze dziś przewyższa urządzenie japońskie, które niedawno nabyłem. Jestem także konstruktorem wysokiego masztu, jaki stoi na posesji przy Powstańców 2. Użyłem do tego specjalnego programu komputerowego. Projektowanie anteny zajęło mi okrągły rok. O pieniądzach, jakie pochłonęła budowa masztu, nie będę wspominał.

(Wypowiedzi Zbigniewa Leszczyńskiego wysłuchał i zapisał Zdzisław Dumowski)


Zbigniew Leszczyński, lat 44, żonaty, dwoje dzieci. Kierownik Stacji Centrum Radiokomunikacji i Telekomunikacji w Sierpcu. Inżynier po bydgoskiej WSI. Radny i członek Zarządu Miejskiego w latach 1994-1998. Sekretarz ds. Zagranicznych w SP DX Club.



Ważniejsze wyniki sportowe:
1. W Mistrzostwach Świata "CQ WW DX CONTEST" w klasyfikacji
telegraficznej pasmo 160 m:
- 1994 r.: 4. miejsce w Europie;
- 1995 r.: 2. miejsce na świecie i 1. miejsce w Europie;
- 1996 r.: 2. miejsce na świecie i 1. miejsce w Europie;
- 1997 r.: 3. miejsce na świecie i 2. miejsce w Europie.
2. W Mistrzostwach USA "ARRL DX CONTEST":
- 1993r.: 4. miejsce w Europie i 6. miejsce na świecie (telegrafia w
pasmie 20 m);
- 1994 r.: 3. miejsce w Europie i 6. miejsce na świecie (fonia w pasmie 20 m);
- 1995r.: 5. miejsce w Europie i 6. miejsce na świecie (telegrafia w
pasmie 20 m);
- 1996 r.: 1. miejsce w Europie i 1. miejsce na świecie (telegrafia w
pasmie 160 m).
3. W Mistrzostwach Japonii "JAPAN INTERNATIONAL DX CONTEST":
- 1994 r.: 1. miejsce w Europie i 3. miejsce na świecie (fonia w pasmie 20 m);
- 1995 r.: 1. miejsce w Europie i 4. miejsce na świecie (fonia w pasmie 20 m);
- 1996 r.: 1. miejsce w Europie i 2. miejsce na świecie (fonia w pasmie 15 m).
4. Mistrzostwa Polski "SPDX CONTEST":
- 1994 r.: 1. miejsce (fonia w pasmie 20 m);
- 1995 r.: 1. miejsce (fonia + tegrafia w pasmie 20 m);
- 1996 r.: 1. miejsce (telegrafia w pasmie 15 m);
- 1997 r.: 1. miejsce (fonia + telegrafia w pasmie 15 m);
- 1998 r.: 1. miejsce (fonia + telegrafia w pasmie 15 m);
- 1999 r.: 1. miejsce (telegrafia w pasmie 15 m).
5. Dalekopisowe Mistrzostwa Świata marzec 1999r.: 1. miejsce w Europie i 1.
miejsce na świecie, czyli rekord wszechczasów.


Karta pocztowa potwierdzająca nawiązanie kontaktu radiowego Zbigniewa Leszczyńskiego ze zmarłym niedawno królem Jordanii Husseinem. Na zdjęciu Jego Wysokość we własnej osobie.