3/99
Zatapiani przez wódkę
Niechlubne tradycje

To nie prawda, że Sierpc totalnie pogrąża się w stagnacji. Są także dziedziny, w których rozwój w naszym mieście następuje niezwykle szybko a wskaźniki sierpeckie wyprzedzają bezapelacyjnie osiągnięcia sąsiednich miast, nawet znacznie większych. - Do takich dziedzin należy niewątpliwie rozbudowa sieci punktów sprzedaży alkoholu. Kiedyś, w PRL-u, było ich w mieście kilka, potem kilkanaście. Samorząd rychło powiększył tę liczbę do pięćdziesięciu. Ale i to nie usatysfakcjonowało ambitnych sierpeckich radnych. Na sesji w dniu 22 maja 1996 r. zwiększono limit punktów do sześćdziesięciu, a następnie już-po pół roku! osiągnięto liczbę trzycyfrową - 100. To naprawdę poważne osiągnięcie - kto wie czy nie rekord krajowy - jeden punkt przypada na 200 mieszkańców!

Z góry możemy patrzeć na takich np., płocczan, którzy muszą zadowolić się 110 punktami, tj. jednym na 1245 mieszkańców (110:137.000). Spragnieni sierpczanie nie muszą się zbytnio fatygowaać ani tracić czasu: mogą nabyć ulubiony trunek na każdej ulicy i prawie w każdym sklepie, także przy okazji zakupu chlebka, twarożku, marchewki czy też bardziej kalorycznych zakąsek. Wszędzie i o każdej porze, bo sklepy z wielokolorowymi bateriami flaszek czynne są od świtu do późnej nocy (nie wspominając o licznych całodobowych).

O ileż wyprzedzamy nie tylko Płock ale i stanowczo przereklamowany standard handlu i usług w krajach Unii Europejskiej! W takiej, np. prawie 60-tysięcznej szwedzkiej Karlskronie wódkę można nabyć tylko w jednym sklepie i to pod warunkiem, że ukończyło się 23 lata (!).

Wszystko wskazuje, że sierpeccy radni nie poprzestają na "stówie", choć to taka ładna, okrągła liczba. Uskrzydlają ich niewątpliwe osiągnięcia przodków. Bo w 1819 roku w Sierpcu 1 punkt wyszynku przypadał na 73 głowy (28 szynków i innych punktów sprzedaży gorzałki na 1972 mieszkańców).

Bez przesady można rzec, że ten dział handlu utrzymywał miasto: z wyszynku do kasy miasta wpłynęło w owym roku 2430 złotych polskich, przy 2234 złotych z podatków od innych rodzajów handlu i usług.

Ale stop! Alkoholizm to temat zbyt poważny, by zbyć go tylko żartami. Każda złotówka zysku z tego tytułu okupiona jest wieloma złotymi strat z tytułu wydatków na służbę zdrowia, zasiłki społeczne, różne odszkodowania. Nie licząc niewymiernych w złotych strat społecznych, rodzinnych i osobistych tragedii, zaprzepaszczonych szans i talentów. - Jeśli Sierpc ma się rozwijać, to jednym z narzędzi tego rozwoju musi być podjęcie skutecznej walki z pijaństwem. - Pewnie ten i ów z notabli miejscowych obruszy się: przecież walczymy!

Jest miejski program walki z alkoholizmem- co roku aktualizowany (w 1999 r. wyda się na to 82.009 złotych), są Kościelne Tygodnie Trzeźwości. Owszem to wszystko jest - ale jest to papierowa aktywność. Brak jakichkolwiek bardziej skutecznych form: drakońskich kar za sprzedaż alkoholu nieletnim, natychmiastowego i bezapelacyjnego odbierania licencji za sprzedaż alkoholu nieletnim i inne naruszenia ustawy, dotkliwe kary za picie w miejscach publicznych, wytykanie palcem z ambon przez księży pijaków i właścicieli "piwiarni" przekraczających wszelkie normy przyzwoitości w zdobywaniu złotówek. A przede wszystkim radykalnego ograniczenia liczby miejsc sprzedaży alkoholu. Ba! Ale kto ma zgłosić na sesji Rady Miejskiej wniosek w tej sprawie, jeśli w rodzinie każdego praktycznie radnego jest ktoś "żyjący" z alkoholu - jeśli nie on sam to żona, tata, syn, wnuczek, ciotka (nie mówiąc już o sympatycznych chrześniakach).

I czy w ogóle jest sens zgłaszania takiego wniosku, jeśli negatywny skutek głosowania jest stuprocentowo pewny?

Atanazy Sierpecki