1/2002
ŻOŁNIERZE - GÓRNICY
Nowe książki

O tym w okresie Polski Ludowej "się nie mówiło" i temat do dziś pozostaje poza nurtem głównych społecznych zainteresowań przeszłością. Tymczasem zjawisko to ma swoją statystyczną wymowę. Z uwagi na ponad 210 tysięcy poborowych, którzy w latach 1949-1959 trafili do pracy w kopalni węgla, kopalni rudy uranu i kamieniołomów, rzecz jest warta zbadania.

W roku 1945 wywieziono ze Śląska do pracy w kopalniach Związku Radzieckiego blisko 20000 górników. Tę poważną lukę siły roboczej władza ludowa starała się uzupełnić pracą więźniów kryminalnych oraz pracą jeńców wojennych, jakimi byli żołnierze niemieckiego Wehrmachtu. W 1949 roku, kiedy komuniści rozprawili się już zbrojnym podziemiem, PSLem Mikołajczyka i zjednoczyli z PPSem, nabrali śmiałości w realizacji polityki gospodarczej. Polska gospodarka była oparta wówczas na węglu, a do pracy w kopalniach wciąż brakowało ludzi. Najlepszym pomysłem na znalezienie taniej siły roboczej okazało się utworzenie Wojskowych Batalionów Górniczych. Były to formacje, których podstawowym zadaniem była praca przy kopaniu węgla, a więc były to formacje karne.

Kto trafiał do tych oddziałów? Przede wszystkim trafiali do nich synowie chłopscy, których rodzice zostali uznani za kułaków. Czas pobytu w Batalionach wahał się między 24 a 36 miesiącami. Praca w kopalni przebiegała w systemie trójzmianowym, przy czym najbardziej fizycznie wyczerpywała pierwsza zmiana. Żołnierzy górników karmiono źle i nie dbano o ich higienę i bezpieczeństwo pracy. Z tego powodu niektórzy ponosili śmierć, a wielu z nich zostało kalekami albo nabawiło się dokuczliwych chorób. Nie dość na tym. Wokół żołnierzy górników została wytworzona przez władze aura potępienia. Pracujący w kopalniach Ślązacy byli przekonani, że żołnierze górnicy to kryminaliści.

Wojskowe Bataliony Górnicze mimo Października 1956 roku i oficjalnego zniesienia ich przez Gomułkę siłą poślizgu funkcjonowały jeszcze 3 lata. Władze komunistyczne kontynuowały politykę pozyskiwania młodych mężczyzn do pracy w kopalniach, proponując pracę pod ziemią jako ekwiwalent służby wojskowej.

Po zmianie ustroju w 1989 roku dawni żołnierze górnicy powoli zaczęli się aktywizować i zorganizowali się w Związek Byłych Żołnierzy Górników. Już jako organizacja kombatancka łatwiej było im podjąć działania na rzecz przywracania (a także odkłamywania) społecznej pamięci odnośnie tego fragmentu historii Polski Ludowej. W ten nurt przypominania i porządkowania zdarzeń sprzed półwiecza włączył się Władysław Gąsiorowski książką "Żołnierze z kilofami". Sierpczanie na ogół kojarzą pana Władysława jako prezesa Zarządu Oddziału Towarzystwa Naukowego Płockiego oraz działacza Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej, a tu okazało się, że jako młody człowiek trafił do Wojskowych Batalionów Górniczych.

Książka Władysława Gąsiorowskiego mówi o historii powstania Wojskowych Batalionów Górniczych, o dniu powszednim żołnierza górnika, zawiera kilka wspomnień kolegów pana Władysława. Dokładnie przedstawia okoliczności powołania do życia Związku Byłych Żołnierzy Górników i dokonania władz Związku. Stanowi też pierwszą próbę monografii zjawiska w odniesieniu do obszaru dawnego województwa płockiego. Zebrane dane o skali tego zjawiska na "naszym" terenie są świadectwem dużego wkładu pracy autora publikacji. Dokumentarną wagę książki podkreślają zamieszczone kserokopie dokumentów i zdjęcia.

Wieczór promocyjny książki odbył się 19 grudnia 2001 roku w siedzibie Oddziału TNP i zgromadził około 20 osób, głównie byłych żołnierzy górników, którzy w dyskusji dopowiadali dalszą historię, jaka nastąpiła po ich powrocie do cywila. W wojsku byli żołnierzami drugiej kategorii. Nielepiej było w późniejszym zwykłym życiu. Jaka była przyczyna tego stanu rzeczy? Powtórzę raz jeszcze: najczęściej taka, że ich ojcowie mieli trochę więcej ziemi niż inni.

Zdzisław Dumowski