1/2001
Nasz wiek XXI

rys. Jacek Stankiewicz

Gdy numer "Sierpeckich Rozmaitości", w którym zawarty jest esej, traci do rąk czytelników, żyć będziemy już w nowym wieku dwudziestym pierwszym i w nowym tysiącleciu - trzecim naszej ery. Zmiana. numeracji wieku i tysiąclecia nie wijże się oczywiście z żadnymi uchwytnymi zmianami w naszym życiu i 1stycznia 2001 roku będziemy mieć podobne problemy, radości i smutki, co i w dniu 31 grudnia 2000 roku. "Okrągłe daty" mają jednak istotne znaczenie: skłaniają do zastanowienia się, czego dokonaliśmy w przeszłości i na co możemy liczyć - lub czego się obawiać - w przyszłości. Właśnie: na co możemy liczyć my - a ściślej nasze dzieci, wnuki i wnuki naszych wnuków - w rozpoczynającym się stuleciu?

***

W czasach mojej młodości, na przełomie lat 50-tych i 60-tyel XX wieku, w Polsce, podobnie jak na całym świecie dominował, po otrząśnięciu się z horroru II wojny światowej, holocaustu, obozów koncentracyjnych i łagrów - nastrój młodzieńczego optymizmu i dynamizmu. A jeszcze bardziej renesans wiary w siłę wiedzy i ostateczny triumf rozumu. W krajach kapitalistycznych ("Zachód"), dynamicznie rozwijała się gospodarka, rozkwitał dobrobyt, notowała postępy - choć nie bez zahamowań i burzliwych zawirowań - demokracja. W krajach socjalistycznych ("Wschód"), po zrzuceniu dławiącego gorset stalinizmu, też postępował raźno rozwój gospodarczy i kulturalny, panowało przekonanie, że budowa komunizmu zapewni ludzkości rychło powszechną szczęśliwość. A i tu i tan utrwalało się przekonanie, nie może się już powtórzyć w Europie i gdzie indziej recydywa barbarzyństwa, którego doświadczyła ludzkość w pierwszej połowie XX w: Współzawodnictwo "Zachodu" i "Wschodu" sprzyjało obiektywnie uszlachetnieniu obu systemów: socjalistyczny - wymuszał na "Zachodzie" reformy socjalne i trzymanie w ryzach drapieżnego kapitału, a demokracja zachodnia wymuszała na "Wschodzie" postęp w zakresie praw człowieka. Harmonizowaniu stosunków w rodzinie ludzkiej sprzyjała nawet, tak z natury niehumanitarne, narzędzia, jak broń jądrowa i rakietowa. Groźba totalnego zniszczenia ludzkości, powstrzymywały oba globalne systemy przed pokusi radykalnego przyśpieszenia zwycięstwa swych racji drogi konfrontacji zbrojnej. Nie brak było i marzeń, że prędzej lub później oba systemy zleje się w jeden postideologiczny wspaniały świat wykorzystujący dla dobra człowieka pozy wy obu systemów. Symbolem niejako tych nadziei był idylliczny obraz wioski: papież Jan XXIII gwarzy przyjaźnie z komunistycznym merem Castel Gandolfo pod błękitnym włoskim niebem przy kieliszku wina, "Trzeci świat" uwalniał się z pęt kolonializmu, co miało mu zapewni szybki rozwój i dobrobyt. Nie był to proces pokojowy, bo mocarstwa kolonialne niechętnie pozbywały się pereł i diamentów swych koron, choć w drugiej połowie XX wieku formy wyzysku kolonialnego stawały się coraz bardziej anachroniczne, wręcz niepotrzebne. Krew lala się obficie w Afryce i Azji ale w jej wyniku kolonizatorzy opuszczali kolejno Indie, Bliski Wschód, Indonezję, Malaje, Kenię, Wietnam, Algierię, Rodezję, Angolę i dziesiątki innych krajów. Także i postępowi procesu dekolonializacji sprzyjało współzawodnictwo dwu systemów rywalizujących wręcz o miano patronów narodzin nowych państw. Wszyscy zaś ludzie - na Zachodzie, Wschodzie i w Trzecim Świecie - wiązali ogromne nadzieje z rozwojem nauk, których rozwój nabierał coraz większego przyśpieszenia. Rozwój ten miał uwolnić ludzi od brzemienia wyczerpującej pracy, przynieść obfitość dóbr materialnych i duchowych, jednym słowem uwolnić ludzkość od wszelkich zagrożeń i niedogodności. Świat w początkach lat 60-tych wydawał się w swych zasadniczych zrębach na długo ustabilizowany a próby dekompozycji tej stabilności były rozwiązywane kompromisowo (wojna koreańska, kryzys berliński, kryzys kubański) hasłem wywoławczym w niejako nowej, nadchodzącej wspaniałej epoki było zaklęcie: "Wiek XXI"

Pesymistów dostrzegających już wówczas podskórne zalążki zagrożeń w materii zachodzących przeobrażeń. i procesów, było wówczas niewielu. Nalegał do nich, m.in." mój ulubiony pisarz amerykański Ray Bradbury, który w powieści "4510 Fahrenheita" zarysował przerażającą wizję degeneracji społeczeństwa "dobrobytu", rządzącego się wyłącznie prawami zysku i prymitywnego utylitaryzmu.

Minęło pół wieku, przekroczyliśmy próg XXI wieku i żyjemy dziś w całkiem innej rzeczywistości niż świat lat 70.-tych. Zmieniło się wszystko, ale, niestety, mniej dziś optymizmu. Brak krajów "socjalistycznych", skupionych wokół gigantycznego rdzenia radzieckiegc załamał się pod ciężarem morderczego wyścigu zbrojeń z wielokroć bogatszym "Zachodem" a przede wszystkim z braku mechanizmów samodoskonalenia gospodarki i życia społecznego równie sprawnych jak zachodnie. "Zachód" osiągnął oszałamiające sukcesy w rozwoju ekonomicznym, technicznym i naukowym i wkroczył z marszu w całkiem nową postindustrialną epokę globalizacji we wszystkich dziedzinach, wiążącą się tak w zakresie postępu, jak i zagrożeń dla ludzkości, ze skalą niewiadomych, którego nikt jeszcze przewidzieć a nawet wyobrazić sobie nie jest w stanie. Wielkim przegranym XX wieku okazał się Trzeci Świat a szczególnie Afryka. W epoce globalizacji prymitywne, kolonialne formy eksploatacji mniej rozwiniętych regionów świata, nikomu i na nic ni są już potrzebne. Więc świat "wyższej cywilizacji pozostawił Afrykę, i w ogóle Południe globu, ich własnym losom z problemami wyrosłymi przeważnie z wieków europejskiej dominacji.

Rozwój nauki i techniki nabiera coraz bardziej oszałamiającego tempa. Mnożenie się ośrodków i centrów badawczych. olbrzymie środki przeznaczane na badania naukowe i ich wdrażanie do praktyki (przeważnie jako pochodna zbrojeń), pojawienie się technologii i materiałów stwarzających możliwości nowych, rewolucyjnych rozwiązań technicznych, wreszcie następujące z dnia na dzień postępy w możliwościach komunikowania się i przetwarzania danych - wszystkie te elementy wytworzyły samonapędzający się mechanizm, którego racjonalne wykorzystanie i sterowanie nie wydaje się dziś możliwe. Oszałamiające tempo zachodzących dziś zmian to zjawisko fascynujące ale i przerażające zarazem. Nie trudno dostrzec, że właściwie każdy przejaw tego rozwoju ma dwie strony o całkiem różnych obliczach: awers to racjonalizowanie, ułatwienie, uprzyjemnianie naszego życia rewers to wynikające z tych samych zjawisk zagrożenia, erodujące podstawowe sfery środowiska ekologicznego i społecznego człowieka a także jego psychikę. Niepokój wzmagają wspomniana wyżej niesterowalność procesów i szybkość przemian uniemożliwiająca "racjonalną" społeczną konsumpcję zdobyczy nauki i techniki oraz globalizacja zagrożeń dotykających coraz częściej nie wyizolowanie grupy ludzkie ale całą ludzką społeczność. Coraz dotkliwsze skutki przynosi też pogłębiający groźny rozziew między postępem nauki stosowanych" i techniki a brakiem postępu w zakresie relacji międzyludzkich i organizacji społeczeństwa ludzkiego a szczególnie brakiem uchwytnych przekształceń ludzkiej psychiki. Pod względem psychicznym człowiek współczesny niewiele różni się od swego przodka z epoki kamienia łupanego (nie tak zresztą odległego, gdy policzyć liczbę pokoleń). I z tego wynikają największe niebezpieczeństwa. - Bo zupełnie innej skali są skutki działania osobnika rozporządzającego jedynie swą siłą fizyczną, sękatą pałką i kamieniem, niż człowieka o podobnej psychice i mentalności mającego do swej dyspozycji komputer, inte rnet, telefon komórkowy, energię jądrową i rakietę o zasięgu globalnym.

Próg XXI wieku witamy tak w Polsce jak i na całym świecie w dziwnej, trochę jakby schizofrenicznej rzeczywistości. Niewątpliwie i szybko wzrasta ogólna, przeciętna zamożność ale jednocześnie jeszcze szybciej pogłębiają się róznice między bogatymi i biednymi. W roku 1980 różnice w zamożności między krajami rozwiniętymi a zapóźnionymi w rozwoju kształtowały się jak 3:1, dziś już jak 7:1 (a między krajami najbogatszymi a najbiedniejszymi jak 40:1). Rozkwitają superbogate i supernowoczesne Krzemowe Doliny a równolegle rozległe obszary podlegają totalnemu zubożeniu. Poszerza się statystycznie strefa zachodniej demokracji, jak grzyby po deszczu rodzą się i rozkwitają organizacje walczące o demokrację stosunków w świecie a jednocześnie: w matecznikach tej demokracji rozkwitają praktyki zbliżone do klasycznego niewolnictwa. Wyliczono, że w krajach rozwiniętych żyje z handlu współczesnymi niewolnikami około 100 milionów ludzi (przerzut nielegalnych emigrantów z krajów ubogich i ich sprzedaż pracodawcom, burdelom, wytwórcom normalnej i dziecięcej pornografii, zatrudnienie na czarno nielegalnych przybyszów). Handel kobietami, dziećmi, niewolnikami przeżywa swój renesans, podobnie jak w XVII czy XVIII wieku jest istotną częścią wielkiego biznesu i źródłem krociowych fortun. Mafie o zasięgu globalnym działają prawie wszędzie a tortury, egzekucje na ulicach, korupcja są zjawiskami coraz powszechniejszym. Zalewa nas wzbierająca fala odkryć naukowych, wynalazków nowych technologii ale ten postęp służy także często w pierwszym rzędzie przemysłowi wojennemu - podporządkowaniu słabszych silniejszym.

Zadziwiająco jak wiele analogii istnieje między rokiem 1900 a 2000. Szybki rozwój najbogatszych i bezlitosny wyzysk biednych, burzliwa koncentracja kapitału, bezkarne agresje mocarstw przeciw krajom słabym, ale nieposłusznym, nasilające się bezrobocie i masowa emigracja z obszarów zapóźnionych w rozwoju do rozkwitających, terroryzm jako jedyny możliwy odwet wyzyskiwanych i upodlonych wobec wszechwładnych - to wszystko ludzkość przerabiała w 1900 roku. Czy będzie przerabiała także doświadczenia XX wieku?

Jan Burakowski