1/2001
Początek końca sierpeckiego POM-u
Ten, kto przypomina ostatnie chwile, przez wiele lat życia był związany z sierpeckim Państwowym Ośrodkiem Maszynowym. Ceni wartości chrześcijańskie i narodowe. Uważa, że w latach 90-tych miał do wypełnienia misję - chciał ocalić firmę, w której pracował. Inżynier mechanik. Połączenie idealisty z pragmatykiem. Pasjonat poznawania języków obcych i historii starożytnej. Kawaler. Czyli rozmowa z Romualdem Szymańskim.

Jak można ocenić minione dziesięciolecie z punktu widzenia tego, co wydarzyło się w Pana życiu?

R.S.: Negatywnie. Żeby udzielić odpowiedzi na to pytanie, muszę cofnąć się do lat 80-tych, do epoki socjalizmu. Byłem wtedy młodym człowiekiem, który nie miał jeszcze pełnej wiedzy o świecie. Raziły mnie wówczas pewne założenia socjalizmu takie jak: ateizm, kierownicza rola partii oraz zależność Polski od wschodniego sąsiada. Z tych powodów nie należałem do partii ani związków zawodowych, które uważałem za propartyjne. Jednocześnie nie krytykowałem systemu społeczno-gospodarczego istniejącego w Polsce. Uważałem, że system, w którym państwo jest właścicielem środków produkcji i pracodawcą, jest najlepszy. Nie istnieje bezrobocie i nie ma dużych różnic majątkowych między ludźmi.

Jak odbierał Pan rolę Solidarności, która już miała za sobą dziesięciolecie istnienia?

R.S.: Nie byłem działaczem a jedynie sympatykiem. W wyborach 1990 roku na radnego kandydowałem z listy Solidarności. Już po roku moje nadzieje pokładane w Solidarności okazały się płonne. Obserwowałem kolejne rządy...

Co konkretnie spowodowało rozwianie się złudzeń?

R.S.: Przez całe dziesięciolecie obserwowałem, jak majątek narodowy wypracowany przez kilka pokoleń był sprzedawany zagranicznym firmom, a nierentowny ulegał dewastacji. Gospodarka została zdominowana przez obce koncerny. Rynek został zalany towarami importowanymi. Jedynie handel miał możliwości rozwoju. Jako skutek tego stanu rzeczy pojawiło się wysokie bezrobocie i nędza wielu milionów Polaków wobec ogromnego bogactwa jednostek. Bogactwa zdobytego najczęściej w nieuczciwy sposób. Pojawiła się na wielką skalę przestępczość, zwłaszcza zorganizowana.

Ale politycy chwalą siebie za sukces gospodarczy?

R.S.: Takie odnoszę wrażenie! Co więcej, niektórzy politycy twierdzą, że działają zgodnie z wartościami chrześcijańskimi. Te są mi bliskie i dlatego uważam, że nie ma miejsca na obłudę.

W takim razie, jaka jest ogólna ocena tamtego dziesięciolecia?

R.S.: Uznaję je za katastrofalne dla naszego kraju.

Firma, z którą był Pan najdłużej związany, to sierpecki POM. Kilkanaście lat pracy...

R.S.: Tak, od 1986 roku do momentu ogłoszenia upadłości w 1998. Pracowałem w różnych działach tego przedsiębiorstwa: najdłużej na stanowisku technologa. Byłem również szefem firmy przez okres około 4 lat. Przed objęciem tego stanowiska moje doświadczenie w zarządzaniu było niewielkie. Ograniczało się jedynie do zastępowania mistrza lub kierownika. W 1990 roku zaszła konieczność objęcia stanowiska tymczasowego kierownika przedsiębiorstwa, które pełniłem krótko do momentu wyboru nowego dyrektora. Wtedy wróciłem na stanowisko technologa. W 1993 roku, kiedy rada pracownicza usunęła tego dyrektora, ponownie zaproponowano mi stanowisko tymczasowego kierownika przedsiębiorstwa. Ale sytuacja finansowa była już wtedy fatalna. Zadłużenie sięgało 30 mld zł...

Co konkretnie złożyło się na tę sytuację?

R.S.: Była to sytuacja, w jakiej znalazły się wszystkie przedsiębiorstwa państwowe na początku lat dziewięćdziesiątych. Pamiętny układ wzajemnych zadłużeń. Kooperowaliśmy z URSUSEM i FSO w Warszawie. Skoro te firmy popadły w tarapaty i przestały nam płacić, to i my uwikłaliśmy się w zależności. Bardzo szybko powstało zadłużenie, a sytuację pogłębiło złe zarządzanie przedsiębiorstwem.

Został Pan kapitanem tonącego statku...

R.S.: Ta decyzja nie była łatwa z uwagi na ogromne zadłużenie - już działał komornik sądowy. Wojewoda ogłosił właśnie konkurs na zarządcę komisarycznego. Do tego konkursu zgłosiło się kilka firm konsultingowych. Załoga jednak uważała, że ta funkcja powinna przypaść mnie jako człowiekowi związanemu od kilku lat z POM-em. I wymusiła to na wojewodzie.

W takim razie kiedy zostaje Pan zarządcą komisarycznym?

R.S.: Miesiąc po powołaniu na tymczasowego kierownika i zatwierdzeniu programu naprawczego przez wojewodę.

Jakie były oczekiwania pod Pana adresem ze strony przedstawiciela organu założycielskiego?

R.S.: Wojewoda oczekiwał ode mnie zahamowania narastania zadłużenia, rozpoczęcia rozmów z wierzycielami i poprawy wyniku finansowego. Wszystko to miało prowadzić do spłaty długów.

Co produkował POM? Czy produkcja była rentowna?

R.S.: Były to wszelkiego rodzaju wytłoczki - elementy produkowane z blach do samochodu polonez dla FSO w Warszawie. Produkcja była rentowna, jednak FSO regulowało należności w sposób nieregularny powodujący powstawanie bieżącego zadłużenia.

Był Pan zarządcą komisarycznym stojącym przed trudnym zadaniem. Czy były znaczące sukcesy misji uzdrowienia? Czy z perspektywy lat nie ocenia siebie jako człowieka zbyt optymistycznie podchodzącego wtedy do zadania?

R.S.: Miałem świadomość tego, że nakreślony przeze mnie plan może mi się nie powiedzie. Miałem jednak na względzie los firmy, czułem się odpowiedzialny. Rzeczywiście, działalność swoją traktowałem jako misję. W czasie realizacji programu naprawczego dostosowałem zatrudnienie do aktualnych potrzeb. Starałem się rozszerzyć asortyment produkcji. Nawiązana została na nowo współpraca z Ursusem oraz Mostostalem. Rozpoczęliśmy produkcję części zamiennych do ciągników. 80% produkcji to wynik zamówień FSO. Chciałbym podkreślić znaczącą, pozytywną rolę związków zawodowych, z którymi były uzgadniane moje działania naprawcze. Jestem im winien podziękowanie za pomoc w mojej misji. Po latach oceniam, że zadanie, jakiego się podjąłem, było z góry skazane na niepowodzenie w nowych warunkach gospodarczych kraju. Mimo wszystko POM utrzymywał się przez kilka lat dając zatrudnienie.

Jaki był wynik finansowy, czy ulegał poprawie, skoro trwała produkcja?

R.S.: W roku 94 doprowadziłem do ugody z wierzycielami. Ci zgodzili się umorzyć 70% długu. Reszta została rozłożona na spłaty. Łączna kwota długu z odsetkami wynosiła 30 mld zł. Majątek stanowił kwotę porównywalną z długiem. Oznaczało to, że przedsiębiorstwo kwalifikowało się do postawienia w stan upadłości już wtedy. Wynik finansowy za 94 i 95 był już dodatni. To było nieco ponad kreskę.

Ile trwało postępowanie mające wydźwignąć POM?

R.S.: To postępowanie trwało do 1998 roku, do momentu ogłoszenia upadłości. Mój udział sięga 96 roku, w którym zostałem odwołany z tej funkcji.

Dlaczego?

R.S.: Nasz główny odbiorca - FSO został przejęty przez Daewoo, które było sztywniejsze w negocjacjach cenowych, a inflacja rosła. Ważna jest w tej sprawie rola urzędu wojewódzkiego, który miał różne nastawienie w trakcie realizacji programu naprawczego. Nieprzychylne początkowo stanowisko wobec mojej osoby uległo zmianie, kiedy finalizowałem ugodę z wierzycielami. W tym był też udział urzędu, który oczekiwał szybkiej poprawy sytuacji, co nie było możliwe w tak krótkim czasie. Po 2 latach, mimo dobrych wyników finansowych próbowano wymusić rozpoczęcie likwidacji przedsiębiorstwa. Oznaczało to odwołanie mnie z funkcji zarządcy komisarycznego, co nastąpiło w grudniu 96 roku.

Czy to oznaczało definitywny upadek POM-u?

R.S.: Wyznaczono nową osobę do sprawowania zarządu, która po kilku miesiącach złożyła wniosek o upadłość. Z inicjatywy załogi doszło do spotkania w urzędzie wojewódzkim. Jego wynikiem było utworzenie 2 spółek przez pracowników na bazie dzierżawionego majątku przedsiębiorstwa. W marcu 98 do firmy zawitał syndyk.

Jakie firmy powstały na gruzach POM-u?

R.S.: Na gruzach byłego POM-u powstały dwie spółki pracownicze: SKRAWMET i METAL-CARO-PLAST. Ja znalazłem zatrudnienie w tej drugiej. Reszta majątku została wykupiona przez dwie inne firmy sierpeckie.

Jeden etap za Panem. W moim przekonaniu historia obeszła się z Panem dość brutalnie. Pojawia się Pan na scenie w układzie tymczasowości , by ostatecznie przegrać nie z własnej winy. Kim jest prywatnie Romuald Szymański?

R.S.: Z biegiem lat uświadamiam sobie, że najważniejsze zostało zaniedbane. Nie założyłem rodziny. W wolnych chwilach pogłębiam wiedzę fachową. Chętnie zajmuję się historią starożytną, szczególnie interesuje mnie Starożytny Wschód. Poza tym pogłębiam znajomość języków obcych.

To znaczy, jakich języków? W jakim stopniu?

R.S.: Znam rosyjski, angielski, niemiecki (w mowie i piśmie), niderlandzki, francuski, hiszpański, włoski, szwedzki (w piśmie)... Znajomość języków pomaga mi w pracy - chodzi o obcojęzyczną korespondencję i rysunki techniczne.

Nastąpiło zamienienie roli - jest Pan pracownikiem nowej firmy i w nowym ustroju. Jak się teraz żyje w nowej epoce?

R.S.: Pracuję w firmie jako technolog i kontroler jakości. Firma przejęła dotychczasową współpracę z Daewoo i nawiązała kontakty z New Holland Bizon w Płocku. Wymagania jakościowe tych firm są duże a zamówienia nieregularne i muszą być realizowane natychmiast. To narzuca szybkie tempo pracy i nerwowość.

Czy nie myślał Pan o związaniu się z dużą firmą, bo nie tylko ja postrzegam Pana jako człowieka o dużych możliwościach jako fachowca?

R.S.: Nie jest to proste, ponieważ w Sierpcu mam dom...

Ale jest Pan kawalerem!

R.S.: Poza tym z ojcem prowadzę niewielkie gospodarstwo.

W dodatku mamy do czynienia z jedynakiem?

R.S.: Tak.

To jak teraz ocenia Pan idee socjalizmu, skoro kapitalizm daje większe możliwości i niesie większe zagrożenia?

R.S.: Socjalizm dawał poczucie bezpieczeństwa i stabilności oraz równe szanse społeczne. W moim odczuciu, gdyby nie ateizm reprezentowany przez władzę, to byłby bliski ideałom chrześcijańskim. Nie było jednak odpowiedniego poziomu świadomości społecznej.

Czy w takim razie Pan nie jest cichym idealistą?

R.S.: Wydaje mi się, że tak. Zawsze starałem się postępować w zgodzie z własnym sumieniem. Z moim wykształceniem i wiedzą mogłem o wiele lepiej ułożyć swoje życie.

Co zmieni się w Pana życiu w tym nowym dziesięcioleciu? Tym razem proszę o wizję zabarwioną optymizmem - do tej pory tonacja była dość ponura.

R.S.: Prawdopodobnie będę pracował jak dotychczas...Będę starał się założyć rodzinę. Tym boleśnie odczuwam jej brak, że niedawno zmarła mi mama. Wolny czas poświęcę gospodarstwu.

Co się zmieni na arenie politycznej? Co Pan przewiduje?

R.S.: Zwycięstwo SLD jest pewne. Nie znaczy to, że jestem zwolennikiem SLD. Programy prawicy i lewicy niewiele się różnią. Udział SLD oznacza tylko zmiany nieco wolniejsze, może okupione mniejszymi ofiarami. Dziwię się, że ludzie mogą identyfikować SLD z PZPR po tych 10 latach. To są już różne partie. Nie jestem zwolennikiem żadnego z ugrupowań. Są mi bliskie wartości chrześcijańskie i narodowe - z akcentami społecznymi, a takiego połączenia nie reprezentuje żadna formacja.

Dziękuję za rozmowę.

************************************************************************

Państwowy Ośrodek Maszynowy w Sierpcu został założony w 1951 roku. Kooperował z URSUSEM i Fabryką Samochodów Osobowych w Warszawie. W latach 1986-90 zatrudniał 380-400 pracowników. Po likwidacji jego mienie wykorzystują spółki zatrudniające około 45 osób.

ASTA